drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 9 grudnia 2011

243. Obiecałam.....

że napiszę swoje wrażenia po przeczytaniu książki napisanej przez panią
Danutę Wałęsową  pt. "Marzenia i tajemnice".
Nie napiszę Wam czy warto czy też nie, przeczytać tę książkę. Nie jest
to jakaś "literatura", ale tytuł ma dobry, a wiadomo- tytuł ma  zachęcić
czytelnika do kupna i wydania 40 złotych. Przeglądając ją przed kupnem
z pewnością odłożyłabym ją bez żalu, no ale skoro trafiła do mnie sama-
przeczytałam.
Wrażenia - no cóż, historia kobiety, która urodziła się w malutkiej wsi,
w której mieszkała do pełnoletności, marząc by się stamtąd wyrwać.
Marzeń było więcej -zdobycie wykształcenia pomimo trudności w
podstawówce , założenie rodziny, posiadanie dzieci, mieszkanie, ot takie
zwyczajne, spokojne marzenia. Pomału część marzeń zaczęła się spełniać,
mąż był, dzieci też zaczęły przychodzić na świat, warunki mieszkaniowe
pomaleńku zaczęły się poprawiać, dzieci przybywało, ale mąż, uwikłany
w działalność polityczną i społeczną oddalał się psychicznie od żony.
Fizycznie też, bo często-gęsto bywał  zatrzymywany przez milicję. Pani
Danuta zostawała z całym dobytkiem, opieką nad dziećmi, sprawami
domowymi sama. Z treści książki wynika jednak, że nie do końca była
z tym "koksem" sama, mąż zapewniał nie tylko pieniądze na utrzymanie.
W prowadzeniu domu pomagały pani Danucie różne osoby, zarówno
z rodziny jak i nie związane z rodziną. Rodzina dostawała od zupełnie
obcych ludzi również pomoc rzeczową.
Przez  całą książkę przewijają  się  dwa podstawowe marzenia - by
mąż docenił  to co jego żona robi i by zdołała się uniezależnić psychicznie
od męża. Do spisu marzeń można również zapisać pragnienie, by mąż
nie był tak skrytym człowiekiem i by potrafił bardziej okazywać swe
uczucia.
Ta książka to rodzaj  pamiętnika opisującego  życie codzienne, które
zapewne niektórym jawiło się jako pasmo wszelkiej radości, bo
przecież w końcu mąż był w pewnym momencie prezydentem.
Według mnie napisanie tej książki jest lekarstwem dla p. Danuty
na jej uzależnienie psychiczne od męża i na skrzętnie ukrywane
poczucie pewnego niedowartościowania.
Niewątpliwie jest p. Danuta osobą znacznie subtelniejszą od swego
męża, ciepłą a jednocześnie dzielną.
Czy któraś z Was zdecydowałaby się na 8 ciąż i porodów?  Ja nigdy,
nawet gdyby miało mi pomagać potem przy nich tuzin ciotek czy
też kuzynek.
Czy podobałoby się Wam życie u boku człowieka uwikłanego
wiecznie w politykę, co jakiś czas wyciąganego z domu i wsadzanego
do aresztu? Albo wieczne biuro w domu i tłum interesantów? Albo
życie ze świadomością, że jesteście 24 godz. na podsłuchu?
Trochę mi żal p. Danuty, może dlatego że większość moich
marzeń (zapewniam Was, że zupełnie zwyczajnych) spełniła się
i nigdy nie czułam się niedowartościowana.