drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 26 lutego 2012

275. Dylematy

Nie wiem co się dzieje, ale ciągle mi brak czasu, no zwyczajnie  "nie
wyrabiam się", zupełnie. Poza tym już mam zupełnie dość   zimowej
aury. Gdy kładłam się spać, tak około 1 w nocy,  padał deszcz, taki
zupełnie deszczowy, zwyczajny. Gdy rano wstałam - za oknem było
biało, aż  oczy bolały. Teraz pomału, z godnością, śnieg się wycofuje.
                                                   ****

Zauważyłam ze smutkiem,  że robię się coraz mniej cierpliwa. Gorzej,
moja wyrozumiałość dla innych też jakoś zaczyna  spadać w okolice
zera.
Przedwczoraj zadzwoniła do mnie koleżanka, która wyraznie stała
w złej kolejce, gdy natura rozdawała ludziom zdrowie. Chorób  ma
więcej niż kończyn i trudno znalezć u niej organ, który działa dobrze,
lub przynajmniej w sposób zadowalający.  A zadzwoniła, by się
poradzić, w którym szpitalu ma złożyć swe wątłe ciało. Nie wiem
czemu, ale moja enigmatyczna odpowiedz z gatunku  "tam gdzie
będzie miejsce" jakoś jej nie zadowoliła. Zaczęła naciskać, więc
zaproponowałam, że może w tym, w którym wycięto mi pół roku
temu pęcherzyk żółciowy. "O, nigdy, tam Ela umarła, z braku opieki".
Kiedy , nic o tym nie wiem? - odparłam dość przytomnie. Lunia
całkiem szczerze odpowiedziała: "Bo ty jej nie znałaś, a umarła 10 lat
temu. Była po zawale, leżała tam 2 tygodnie, już było dobrze, miała
iść następnego dnia do domu i w nocy , we śnie umarła, bo nikt  do
niej w nocy nie zaglądał". Wiecie co, wszystko po takim tekście
opada, nie tylko ręce, biust też.  Przecież nie leżała na OIOMie,
nie była  podłączona do żadnej aparatury, była już  praktycznie
jedną nogą w domu, więc niby dlaczego ktoś miał do niej zaglądać?
To niestety się zdarza, widać serduszko było bardzo chore i słabe. A
takie serduszka mają zwyczaj nagle, bez zapowiedzi, wysiadać na
zawsze.
W sumie  się wściekłam i poprosiłam, by nie dzwoniła do mnie
więcej w takich sprawach, bo nie jestem w stanie nic pomóc.
                                                  ****
Przeczytałam, zarywając noc, książkę Nicci French   "Złap mnie,
nim upadnę". Jest zakwalifikowana jako thriller psychologiczny.
Nicci French to pseudonim pary małżeńskiej dziennikarzy, którzy
razem piszą thrillery (Nicci Gerard i Sean French).
Lektura zmusiła mnie do zastanowienia się czy ze mną wszystko jest
w porządku. Chyba jednak tak,  moje zrywy nie trwają długo.
                                                   ****
A tak poza tym to wojuję z ramką do pisanek, uczę się dwóch nowych
ściegów,  zrobiłam "sznurek" do jednego z wisiorów i.........doszłam do
wniosku, że mam za mało koralików, brak mi nici, więc muszę znów
zanurkować w sieci sklepów.  Mam nadzieję,  że nie utonę:)))