drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 27 października 2012

Paskudnie jest

Nic odkrywczego nie napiszę - zima puka do naszych drzwi. Jest zimno,
pomiędzy 0 a +1, wieje wiatr, sypie z nieba czymś białym i trawniki
zmieniają kolor z żółtozielonego na biały.
Żadna siła mnie dziś z domu nie wyrzuci, o nie. Wprawdzie dostałam
zawiadomienie, że już mogę odebrać książkę o  Henrietcie Lacks, ale
nie mam zamiaru wychodzić dziś z domu.

Lata  świetlne temu, właśnie u progu zimy, dziadek przywiózł ze swego
domu rodzinnego taki oto "gadżet" :
Na widok nowego  "lokatora"  babcia dostała niemal spazmów ze złości.
Nie podobał się jej ten zegar.
"Szkoda, że jeszcze tego klosza nie przywiozłeś, byłby w domu komplet
śmieci"- odezwała się z przekąsem.
Bo zegar był kiedyś nakrywany szklanym kloszem, przystosowanym do jego
kształtu. Niestety klosz  się stłukł i zegar był bez ochrony przed kurzem.
Nie rozumiałam wtedy złości mojej babciuni - mnie się zegar bardzo
podobał, wybijał pełne godziny i połówki godzin. Dość głośno "tykał",
a pomiędzy ażurami wzoru obudowy widać było poruszające się wahadło.
Klucz do nakręcania zegara był zawieszony na ręce figurki.
Byłam pewna, że zegar jest złoty, choć cały czas mi mówiono, że nie.
Po jakimś czasie babciunia przyzwyczaiła się do zegara, a może nawet
go polubiła. Codziennie poświęcała mu kilka minut na czyszczenie go
miękkim pędzelkiem.
Gdy wyprowadziłam się z domu, brakowało mi tego zegara. Bardzo
chciałam mieć taki zegar w swoim domu,  więc co jakiś czas robiłam
rajdy po zegarmistrzach. Daremny trud.
W międzyczasie zegar popsuł się i oddałam go do zegarmistrza. Naprawa
trwała ze dwa miesiące - wrócił z innym luczem do nakręcania i w dalszym
ciągu "miał zadyszkę" - wahadło było  zle wyważone.
A babciunia chyba znowu miała za złe  zegarowi, że jest u niej w domu.
Gdy go zabierałam do siebie po śmierci  babciuni, nie chodził i jedna
wskazówka  gdzieś przepadła.
Zaniosłam biedaka do znajomego, bardzo dobrego zegarmistrza.
 Chciałam się przy okazji coś o nim dowiedzieć.  No i się dowiedziałam,
że jego naprawa jest absolutnie nieopłacalna, bo ktoś powyjmował
z jego mechanizmu oryginalne części i zastąpił je jakimiś "atrapami",
a sprowadzenie oryginalnych, zabytkowych jakby nie było części, jest
naprawdę kosztowne. Poza tym zegar jest wykonany z miedzi i tylko
pokryty cienką warstwą mosiądzu. Nie mniej jest  rodem z Austrii i
teraz spokojnie dobiega  200 lat.
Nadal nie jest antykiem ,właśnie przez to, że jest wykonany z miedzi.
A te oryginalne części mechanizmu to  pewnością były wykonane
właśnie ze złota, sądząc po numerze  tego zegara.
Ale dla mnie nie jest ważne, że nie jest antykiem. Jest jakąś cząstką
moich wspomnień z dzieciństwa i choć już nie działa, stoi u mnie
i cieszy moje oczy.