drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 13 stycznia 2013

Jakoś mi nie idzie.....

Niechciej mi rośnie, niedługo nie będzie  mnie  spoza niego widać.
Ale miewam "przebłyski". W ramach tychże sprułam to, w co
oprawiłam kaboszon z reprodukcją  A.Muchy.
Było tak:
a teraz jest tak:
Jak tak każdy kaboszon będę już po "obrobieniu" zmieniać to nie będzie
to wcale zabawne.
Poza tym zrobiłam broszkę- liść  matowy z marmurkowym kamykiem
w środku. Tylko "nerwy" są lekko błyszczące i koraliki okalające brzeg.
Poza tym kupiłam jeszcze komplet na  wisior i kolczyki. Ale w trakcie
pracy doszłam do wniosku, że oprawione w koraliki kolczyki będą
zbyt ciężkie i powstały tym sposobem dwa naszyjniki.

Nie za piękne te zdjęcia, ale jestem gapa i to moja wina.
Zapomniałam,  że na szybach są żaluzje, więc oświetlenie jest dość
marne.
                                           *****

Staram się jak najmniej chodzić teraz do sklepów, żeby jakiejś grypy nie
załapać.Nie doceniłam faktu, że oprócz grypy i innej zarazy można  stamtąd
wynieść przygnębiające "nowiny".
Należę do tych mniej  zorientowanych mieszkanek  naszej uliczki i
najczęściej o wszystkim dowiaduję się ostatnia.
Wcale mi to nie przeszkadza, nadmiar wiedzy czasem miły nie jest.
Od pewnego czasu przestałam spotykać na naszej uliczce jedną ze sąsiadek.
Ponieważ ostatni raz widziałam ją na wiosnę, pomyślałam, że może cicho
zgasła, ale nie zauważyłam w tym czasie żadnej klepsydry na bramie jej
klatki.
A wczoraj się dowiedziałam, że jej córcia w osobliwy sposób pozbyła
się mamy z domu.Otóż pani sąsiadka od wielu lat chorowała na schizofrenię.
Należała do bardzo świadomych i zdyscyplinowanych pacjentek, bardzo
regularnie brała leki, chodziła na kontrole lekarskie. Około 10 lat temu
owdowiała, a wtedy jej córka z mężem i dzieckiem wprowadziła się do jej
trzypokojowego mieszkania, zajmując dwa pokoje. Ponadto zaczęła
naciskać na matkę, by ta zrobiła jej darowiznę  z tego mieszkania, a sama
wyprowadziła się do teściowej córki, która dysponowała dwupokojowym
mieszkaniem w satelitarnym mieście stolicy. Ale pani sąsiadka nie przepadała
za teściową swej córki i nie chciała się tam przeprowadzić. Tu mieszkała od
ponad 30 lat, miała znajomych i znanych sobie sąsiadów. Po jakimś czasie,
pani sąsiadka zmaltretowana ciągłymi nagabywaniami, zrobiła córce
darowiznę z tego mieszkania, ale nie chciała się przeprowadzić poza
Warszawę do teściowej swej córki.
W pewnej chwili teściowa wprowadziła się do tego mieszkania, pod hasłem:
tamto się remontuje, więc tu przeczeka "najgorszy czas".
Ale rzeczywistość była znacznie gorsza - teściowa sprzedała swoje
mieszkanie, bo młodzi potrzebowali drugiego samochodu i pieniędzy.
Teściowa córki pani sąsiadki zaczęła się w domu  "szarogęsić", dokuczać
pani sąsiadce, krzyczeć na nią, gdy ta  wyjmowała coś z lodówki, sprawdzała
co wyjmuje, dokuczała jej  nazywając wariatką i krytykując wszystko
co pani sąsiadka robiła.
Pewnego dnia obie starsze panie pobiły się w kuchni, pani sąsiadka po prostu
nie wytrzymała tej ciągłej presji, puściły nerwy. Córka ochoczo wezwała
policję, przedstawiając sprawę, że to jej matka  miała atak szału i rzuciła się
na jej teściową. Policja wezwała odpowiednie służby medyczne, pani
sąsiadka została zabrana do szpitala psychiatrycznego.
Te wszystkie wydarzenia miały miejsca tuż przed Wielkanocą, a pani
sąsiadka podobno w dalszym ciągu nie może dojść do siebie.
A teściowa zaradnej córki siedzi codziennie w oknie i z miną udzielnej
księżnej spogląda  na uliczkę, ćmiąc papierosa.
Wiecie, mam  cichą nadzieję, że i ją zaradne małżeństwo z czasem wysiuda
gdy już skończą się jej zasoby finansowe.