drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 19 marca 2013

I znów o krasnoludkach.

Opowieści o maluchach zawsze mnie bawią. Wczoraj zadzwoniła kuzynka
męża i opowiedziała, jak to jej malutki wnuczek doprowadził ją niemal do
łez. Dziecko jeszcze nie za bardzo potrafi mówić, mówi właściwie w swoim
własnym języku, którego babcia nijak nie może zrozumieć.
Gdy ostatnio został w domu z babcią, poprosił, by ta mu narysowała
auto. Elka narysowała coś na kształt auta, nawet było widać w środku
kierownicę, nie zapomniała o kołach i reflektorach z przodu.
Mały popatrzył przez chwilę, potem wciska Elce rysunek w rękę i  coś
jej klaruje w swoim języku. Ela nijak nie może pojąć o co małemu
idzie, więc bohatersko proponuje, że narysuje drugie  auto. To drugie
nawet koloruje, ale  maluch nadal coś  protestuje, tym razem wskazując
na koła. Elka pomału głupieje, ale spokojnie tłumaczy, że przecież to
narysowane auto ma wszystko co  trzeba. Mały zaczyna płakać, Ela
stara się odwrócić jego uwagę  od tego rysunku przekupując go czymś
słodkim.
Po godzinie wraca mama malucha. Ela pokazuje jej swoje rysunki i pyta
się, co maluchowi się w nich nie podobało, że tak bardzo protestował na
ich widok. Córka Eli spogląda na nie i zaczyna się śmiać - "mamo, twoje
auta nie  mają narysowanych opon! a on jest na etapie oglądania we
wszystkich samochodach opon, wie, że bez nich auto nie pojedzie".

                                        ****
Rozbawiły mnie również wczoraj opowieści mojej córki o moich
osobistych krasnoludkach. Obaj mają zwyczaj zabierania ze sobą
do łóżek ukochanych zabawek.
I nie wszystkie są miękkimi przytulankami, o nie!. Starszy pozwolił
nawet na niewielką redukcję ilości zabawek w łóżku i te mniej uwielbiane
zabawki leżą na nocnym stoliku, ale obowiązkowo śpi z nim: kot Emma,
który jest prezentem ode mnie, tramwaj dwuwagonowy  i ostatnio -
kalendarz.
Bo dziecko musi wiedzieć już od świtu jaka data i dzień.
Młodszy sypia z samochodzikiem i przytulanką - surikatką.
Oczywiście obaj mają zwyczaj wędrować nad ranem do łóżka
rodziców razem ze swymi zabawkami.
A starszy, gdy rano się obudzi, bierze pod pachę te zabawki,  które
z nim spały i razem z nimi udaje się na poranne siusiu. Układa je
wpierw starannie na stołeczku, potem załatwia czynności
fizjologiczne. Córka mówi, że widok  zaspanego starszego idącego
z tymi zabawkami do łazienki, niezmiernie ją  bawi.
Aż mi żal, że tego nie  widzę, to z pewnością fajny widok.