drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 28 lutego 2014

Pomarudzę - dobrze?

Jutro ostatnia sobota karnawału i......nic. Zero chęci  na upieczenie czegoś
słodkiego, zero ochoty na spotkanie z tej okazji z kimkolwiek.
Przeglądałam katalog biura podróży i ...............nawet do Wenecji nie chce
mi się jechać, choć od kilku lat jęczałam, że bardzo chcę tam wrócić.
Totalny "niechciej" mnie dopadł. I to tak głęboki, że będąc w sklepie
z włoczkami nic nie kupiłam. Gdy wyszłam stamtąd bez chociażby marnego
kłębuszka włóczki mąż się bardzo zaniepokoił.
A ja się zaniepokoiłam jego niepokojem - dotychczas miał zawsze przerażenie
w oczach gdy wychodziłam stamtąd z pełną siatką - teraz się przeraził pustej
siatki. Chyba ktoś  mi chłopa podmienił.
                                                   *****
Od miesiąca zaczynam dzień  od brzydkich słów - w pomieszczeniu, w którym
jest tzw. "wymiennik ciepła" coś robią - a głównie to szaleją z młotkami i
udarowymi wiertarami. Odnoszę wrażenie, że współczesna hydraulika polega
głównie na waleniu co sił w rury. Co rano albo brak ciepłej wody, albo leci
ruda, cuchnąca. Poza tym oni rano przychodzą około 7,30, powalą młotami
z 15 minut, potem jeden z siatą leci na zakupy i tak do 10 siedzą i jedzą.
Potem gdzieś znikają, by znów wpaść przed 15,00 i nieco dziur powiercić.
A w ogóle nie są z Warszawy, gdzieś z okolic Nowego Sącza. Bo ponoć jest
bezrobocie i w Warszawie ciągle jest brak różnych pracowników. Ostatnio
znajomy właściciel warsztatu samochodowego ciągle szuka ludzi do pracy.
A warsztat ma świetny, doskonale wyposażony, nowoczesny.
                                                    *****
 Wiosny nadal brak - dziś teoretycznie było ciepło- na termometrze +6 a gdy
wytoczyłam się z domu to zwyczajnie zmarzłam. Dobrze, że włożyłam czapkę.
                                                    *****
Wczoraj był podobno  tłusty czwartek - no i dobrze, bo ja pączków nie lubię,
więc się nie nadwyrężyłam kalorycznie.
Koleżanka zrobiła za to coś, czego nazwy nie znam, ona też nie. Robi się
słodkie ciasto naleśnikowe, dodaje do niego łyżkę spirytusu, macza się w oleju
zimnym foremkę na specjalnym długim uchwycie, potem macza się ją w tym
cieście a na końcu wkłada na moment do gara z wrzącym olejem i lekko
potrząsa. Ciasto obklejone na foremce  zostaje w garze i się smaży na rumiano.
A my powtarzamy ten proces, aż do pokrycia całej powierzchni gara ażurowymi
ciasteczkami. Usmażone wyciągamy, osączamy, posypujemy cukrem pudrem.
I potem się tuczymy. Im więcej jajek tym lepsze ciastka wychodzą, jak mi
zapodała koleżanka.
                                                    *****
Nadal eksperymentuję z olejem kokosowym i mąką kokosową. Zrobiłam nawet
racuszki bananowo-kokosowe. Robota żadna - 1 banan rozgniatamy na miazgę,
dodajemy 1 łyżkę przesianej mąki kokosowej i 2 jajka. Wszystko razem dobrze
mieszamy i smażymy na oleju kokosowym, pamiętając, że on pali się  w 170
stopniach, więc nie szalejemy z ogniem. Porcja na  dwie osoby. Po usmażeniu
posypujemy cukrem pudrem. Można też smażyć pod pokrywką. Dobre na
śniadanie, do kawusi.


wtorek, 25 lutego 2014

Mix

Rozleniwiłam się setnie - powinnam zrobić prawdziwe porządki w swoim
koralikowym królestwie, bo pomału tracę rozeznanie gdzie co mam.
I tak już zrobiłam postępy - gdy mi czegoś zabrakło nie rzuciłam się jak
głupia do kompa w celu zamówienia, ale nabrałam duuużo powietrza  i
zanurkowałam w poszukiwaniu potrzebnych elementów. Prawie znalazłam.

Wszystkim robótkującym paniom polecam zajrzenie na stronę DMC.
W kilku miastach odbędą się ciekawe imprezy - będzie można obejrzeć
wystawę co inni robią, zapoznać się z nowymi technikami, zakupić różne
ciekawe przydasie do robótkowania. Tym razem będzie sporo wystawców.
W Warszawie impreza będzie w dniach 5 i  6 kwietnia w holu głównym
Blue City. W sobotę od 10,00 do 21,00, w niedzielę już tylko do 19,00.
Jakie firmy będą brały w tym udział i co będzie pokazywane i czego będzie
się można nauczyć -  wyczytacie na podanej wyżej stronie.

Czekam na wiosnę - ale ona buszuje gdzieś na  południowym zachodzie
naszego kraju a tu mało wiosennie. Te +8 stopni jakoś marnie grzeje, cały
czas jest jednak zimny "ciąg". Mąż mnie strofuje gdy narzekam- "czego
chcesz, to jeszcze przecież zima". No fakt. Marudzę.

Stwierdziłam, że uroczystość zakończenia Zimowej Olimpiady była sto razy
lepsza niż ta na rozpoczęcie. A Olimpiada dla nas naprawdę udana.

Ukraina - naprawdę chwilami kwadratura koła,  a to tak bardzo blisko nas.
Mam kontakt z Ukrainkami, które aktualnie przebywają w Polsce.
Twierdzą, że zmian głównie chcą młodzi, zwłaszcza Ci, którzy tu są na
studiach. Oni chcą do Europy, choć zdają sobie sprawę z tego, że to bardzo
długotrwały  proces i niestety związany z dużymi wyrzeczeniami. A ten
długi czas wyrzeczeń i wprowadzenie standardów europejskich będzie dla
wszystkich uciążliwe i dla większości społeczeństwa dość niezrozumiałe.
Każdy by chciał by stało się to jak w bajce o Kopciuszku-  jedno dotknięcie
czarodziejskiej różdżki i nagle wszyscy dobrze zarabiają i na wszystko ich
stać.
A że nie ma lekko to my już o tym wiemy. Choć i tak połowa naszego
społeczeństwa jest skołowana wypowiedziami byłego premiera, który wciąż
zabawia się  w kreta i ryje. Uważam,że człowiek z tami aspiracjami powinien
zgłosić się  do pierwszej ekipy odkrywczej na Marsa.

sobota, 22 lutego 2014

Uśmiech poproszę

Sytuacja dookoła raczej nie skłaniająca do  śmiechu, ale trzeba dbać o
stan psychiczny, więc dziś humor z zeszytów szkolnych:

Doktor Judym, ponieważ współżył  z chłopami, często znajdował się
na czworakach.
                                              *****
Dedal potrafił różne rzeczy, więc pewnego dnia żona Minosa
urodziła dziecko.
                                              *****
Przez kilkadziesiąt lat Polska nie pokazywała się na mapie, bo była
rozebrana.
                                             *****
Okres baroku charakteryzował się tym, że wszystkie rzezby były
tłuste.
                                             *****
Car, idąc do celu, opierał się na mordzie.
                                             *****
Bił swoją żonę, z którą miał dzieci przy pomocy sznurka.
                                             *****
U żaby kończyny przednie są dłuższe niż krótsze.
                                             *****
Dziadek był kawalerzystą, bo nie mógł znalezć panny.
                                             *****
Zwyczaj opalania się na plaży pochodzi z epoki   brązu.
                                             *****
Bogurodzica był napisana w języku polskim po łacinie.
                                             *****
Wiersze, które pisała Konopnicka, przedstawiały obraz nędzy
i rozpaczy.
                                             *****
Liczne wypadki spowodowane są także przez dzieci. Te ostatnie
powstają przez niedbalstwo, nieostrożność lub podczas  zabawy.


Cytaty z "Nieznany Świat"3/2014

czwartek, 20 lutego 2014

Wariacje



 To jest bardzo smutny naszyjnik,bo właśnie smutny zażyczyła sobie
moja koleżanka na  kolejne urodziny.
Urodziny były 22 stycznia, ale dopiero w sobotę go dostanie.

Poniżej są dwie wariacje z użyciem małych czerwonych
kamyczków w ciapki.Sznurek jest utkany z malutkich
koralików toho  15.
Ostatni naszyjnik to haft koralikowy.







Te zdjęcia wołają o pomstę do nieba, ale odkąd mi Google się
delikatnie mówiąc znarowiły i same obrabiają zdjęcia tak to
wygląda.

wtorek, 11 lutego 2014

O cudzie słów kilka

Gdy kładziecie się spać cali i zdrowi, bez żadnych dolegliwości fizycznych,
przespaliście noc bez żadnych dolegliwości, a budzicie się rano z bolącym,
opuchniętym kolanem  i nie możecie zrobić kroku bo ból stawu kolanowego
na to nie pozwala  -  to właśnie taka sytuacja jest cudem.
I niestety dostąpiłam takiego cudu kilka dni temu.
Gdyby to nastąpiło w wyniku upadku, uderzenia, przeciążenia, biegania lub
innej zabronionej mi czynności - nie miałabym do nikogo żalu.
Oczywiście w ruch poszedł lód, maściugi p.zapalne i p. bólowe i pozycja
horyzontalna, bo siedzenie też mi nie służy.
Gdy mi będzie lepiej, dowlokę się na USG, bo przyczyna takiego stanu nie
zniknie jak sen złoty i będzie długo widoczna.
Prawdopodobnie pękła mi łąkotka w następnym miejscu. No cóż, jak się ma
tak wyprofilowane stawy jak ja - to takie "coś"  zdaniem  ortopedy rzeczą
normalną jest.
Dobrze, że pogoda zdechła, a książek do czytania sporo.
Miłego dla Was, ;))


piątek, 7 lutego 2014

Aztekowie

Jestem pewna, że wszyscy najwięcej wiedzą właśnie o Aztekach.
W początku XIV wieku lud Azteków wyemigrował z północnego Meksyku
na jego południe. Migracja ta była nakazem otrzymanym od ich boskiego
opiekuna Huitzilopochtli - mieli  zbudować nową stolicę tam, gdzie ujrzą
orła, trzymającego w szponach węża.
Zobaczyli takiego orła z wężem ..... pośrodku jeziora Tezcoco.
Miasto zbudowali na sztucznie usypanych wałach. Było poprzecinane licznymi
kanałami, a w XVI wieku liczyło 70 tysięcy mieszkańców.
Miasto nazywało się Tenochtitlan i wzbudziło wielki podziw wśród hiszpańskich
najezdzców.
W ciągu 50 lat od  chwili wybudowania Tenochtitlan Aztekowie utworzyli
największe i najsilniesze państwo Ameryki  Środkowej a Inkowie i Majowie
uznali władców azteckich za swoich.
Państwo azteckie nie było totalitarne. Dostatek i bogactwo w kraju wynikało
z handlu - kupcy azteccy  docierali nawet do Ameryki Południowej, a wszyscy
bardzo dbali by mieć  opinię uczciwych  handlarzy.
Rolnictwo Azteków rozwijało się nie tylko na stałym lądzie ale i na
sztucznie utworzonych wyspach. Każda rodzina miała wyznaczoną parcelę, od
której musiała państwu płacić podatek. Istniało również poddaństwo chłopów,
ale chłopi pańszczyzniani mogli nabywać własność gruntową a wtedy ich
dzieci automatycznie uzyskiwały wolność.
Uśmiercanie i sprzedawanie niewolników wbrew ich woli było zabronione.
Aztekowie prowadzili wojny głównie po to by zdobyć odpowiednią ilość
jeńców, którzy stawali się ofiarami składanymi bóstwom.
Na święta ofiarne spraszano wodzów nieprzyjacielskich plemion by ich
zastraszyć i zniechęcić do prowadzenia wojen.
Aztekowie przejęli kulturę i sztukę Majów - wierzenia i religijne wizerunki bogów
wymieszały się z czasem, tworząc jednolitą całość.
W 1520 roku panowanie Azteków przerwali Hiszpanie.
Zabicie  ostatniego azteckiego wodza-króla, Montezumy, spowodowało upadek
tego wielkiego państwa.



czwartek, 6 lutego 2014

Wiem, że znacie,....

...ale poczytajcie ciut, ciut o Majach. W końcu to według ich kalendarza miał
nastąpić KONIEC ŚWIATA.
Pod względem osiągnięć  duchowych i kulturowych wśród ludów Ameryki
Majowie odegrali wielką rolę.
Początek ich dziejów datuje się na rok 1500 p.n.e. , najświetniejszy okres ich
dziejów przypadł na  lata 200 - 900 n.e. i zwany był okresem klasycznym,
lata 900 - 1600 n.e. nosił nazwę póznoklasycznego.
 Państwo Majów składało się z około stu mniejszych i większych osad,które
były podległe jednemu, niezależnemu rządowi.
Społeczeństwo było podzielone na kasty. Największą liczebnie kastą była
ludność wiejska. Duże miasta zamieszkiwali tylko i wyłącznie ludzie bogaci:
książęta, kapłani, urzędnicy, rzemieślnicy, żołnierza. Każda z tych grup
tworzyła własną kastę.
Najniższa kasta społeczna w ogóle nie miała wstępu do świątyń - rady bogów
mogli zasięgać tylko za pośrednictwem kapłanów.

Badaczy kultury Majów zadziwiał fakt, że wiele ich miast odnaleziono
porzuconych, ale nie były widoczne  jakiekolwiek ślady zniszczenia pożarem
lub wrogą napaścią. Wysnuto hipotezę, że ilekroć w danej okolicy były bardzo
złe zbiory na wsi i zaczynał się głód, wszyscy mieszkańcy przenosili się na
 inny teren, budując kolejne miasto. Tym sposobem Majowie przemieścili się
z Gwatemali na północny Jukatan, gdzie zostali podbici przez Tolteków. Dość
szybko obie kultury się wymieszały tworząc jedno, silne państwo prowadzące
podboje.
Zetknięcie się wpierw z Toltekami,  pózniej z Aztekami sprawiło, że od obu
tych plemion  Majowie przejęli zwyczaj składania krwawych ofiar z ludzi.
Przeróżnych bóstw mieli Majowie w swym panteonie kilkuset. Nic dziwnego,
skoro każdy dzień roku, każdy miesiąc miał swe własne bóstwo.
Przeważały bóstwa męskie, boginie były zaledwie trzy, za to wielkiej mocy.
Co ciekawe jeden i ten sam bóg mógł być czczony raz jako osobnik pomocny
człowiekowi, a raz jako demoniczny niszczyciel.
Spuścizna pisana Majów to zaledwie trzy pomarszczone pasma papieru,
szerokości 20 do 25 cm, czasem kilkumetrowej długości.
W zależności od miejsca gdzie są przechowywane noszą nazwy: Kodeks
Madrycki, Kodeks Paryski, Kodeks Drezdeński.
Hiszpańscy najezdzcy z pełnym zapałem niszczyli  wszystkie pisma i
księgi, a rękodzieła, które były ze szlachetnych metali  i kamieni - zrabowali.
Kalendarz Majów był nieco skomplikowany. Był przedstawiony w postaci
trzech obracających się w powiązaniu ze sobą kół zębatych.
W największym kole znajdował się kalendarz słoneczny  Ha'ab , który miał
ponumerowane symbole miesięcy. Mniejsze koło zawiera natomiast dwadzieścia
symboli kalendarza Tzolkin, którego jeden pełny cykl odpowiadał jednemu
miesiącowi  kalendarza Majów. Na  najmniejszym kole znajdowały się liczby od
jeden do trzydziestu, które były połączone z symbolami dni. Czas jednego obrotu
tego koła można przyrównać do naszego tygodnia.
Wiedza astronomiczna kapłanów była wprost niewiarygodna- do dziś wszyscy
badacze głowią  się, skąd ją mieli.
Cały system rachunkowy Majów opierał się na systemie dwudziestki, w którym
zero uznawano za wartość daną z góry.
Przyznam się  bez bicia - wymiękłam całkowicie usiłując poznać ich system
rachuby czasu.
Każda z liczb również miała swego boga, a czasami jedno bóstwo miało aż
dwie liczby.
W XVI wieku Majowie wraz Aztekami utworzyli wspólne, silne państwo, uznając
ich władcę za swego króla.

środa, 5 lutego 2014

Po co ci to?.....

... takie pytanie zadała mi dziś koleżanka, gdy powiedziałam, że czytam o Inkach,
Majach i Aztekach.
Już się nawet nie przyznałam, że czytam równolegle kolejną książkę Z.Sitchina
"Byli na świecie olbrzymi". Nie jest to pozycja "rozrywkowa", wymaga skupienia i
myślenia a przede wszystkim otwartości na nowe interpretacje dotychczasowych
pojęć.
No cóż dziwna jestem - według niektórych. Ale mnie to nie przeszkadza, naprawdę.
Zapewne wiecie wszyscy, że potężne andyjskie państwo Inków rozwijało się do
1200 roku.
Pod nazwą Inkowie występował lud i jego przywódca, który był dla swych
poddanych ziemskim ucieleśnieniem boga Słońca.
Inkowie podczas swego panowania w znacznym stopniu ucywilizowali wiele
dzikich plemion zamieszkujących Andy, powodując ich odejście od kanibalizmu
i znaczne ograniczenie rytuału  składania w ofierze ludzi.
Było to państwo działające w oparciu o surową dyscyplinę, w którym niemal nie
było miejsca na rozwój osobowy i życie prywatne jednostki.
Każdy mieszkaniec w dniu swych urodzin dostawał od państwa określone zadanie
do wypełnienia.
Dzieci pomiędzy dziewiątym a dwunastym rokiem życia odganiały wrony z pól
wchodzących w skład państwa, młodzież do lat osiemnastu pilnowała trzody.
Młodzi mężczyzni do dwudziestego pierwszego roku życia zostawali gońcami,
posłańcami lub opiekunami stad lam i mieli zalecony wstrzemięzliwy tryb życia.
Pomiędzy dwudziestym a pięćdziesiątym rokiem życia przypadał mieszkańcom
kraju czas podejmowania służby wojskowej i zawierania małżeństw.
Ludzie starsi i kalecy wykonywali tyle pracy ile tylko mogli.
Wszyscy ludzie byli obowiązani do regularnego płacenia podatków, co gwarantowało
im pomoc państwa w przypadku okresu głodu lub nędzy.
Inkowie czcili jednego boga- Virakochę. Jednakże czcili go głównie arystokraci i
warstwy wyższe, pospólstwo oddawało cześć bóstwom lokalnym i duchom natury.
Nigdy nie składano Virakochy ofiar z ludzi.
Według mitu bóg Virakocha powstał z wód jeziora Titicaca, po czym założył
miasto Tiahuanaco. By unicestwić wieczystą ciemność stworzył Słońce i wyznaczył
mu stałą drogę , by oświetlało  Ziemię. Księżycowi i innym ciałom niebieskim
przydzielił stałe miejsce na niebie. Potem zaludnił świat różnymi stworzeniami
oraz zbudował kamienne figury,  w które wlał swą miłość.
I z tych figur wyszli pierwsi  ludzie.
Było to państwo wybitnie  totalitarne, roztaczające nad swymi mieszkańcami daleko
posuniętą kontrolę.
A to wszystko bez jakichkolwiek form pisanych. Daty, wydarzenia, podatki
dokumentował system wiązania węzłów.
Jak dotąd wciąż nie potrafimy zrozumieć niektórych ich symboli i znaków
którymi dekorowali swą ceramikę i tkaniny.
Brak pisma nie przeszkodził im jednak w wybudowaniu Machu Picchu i Cuzco,
których ruiny do dziś budzą podziw uczonych i zwykłych turystów.

wtorek, 4 lutego 2014

Wpienionam okrutnie

Chyba kupię sobie worek treningowy dla bokserów, bym miała na czym
wyładowywać złość.
Jak ta sierota ucieszyłam się dziś rano, gdy zobaczyłam za oknem piękne
słońce. Wczoraj juz było ciut, ciut na plusie, czyli +3, więc pomyślałam,
że nareszcie zima idzie sobie precz. Poczłapałam na drugą stronę mieszkania,
zerknęłam na ulicę i...minął mi dobry humor. Szyby samochodowe równiutko
lodem zarośnięte. Rzut oka na termometr...-8
Mówi się trudno, oskrobałam szyby, klnąc i ślizgając się wyjechałam
z naszej zapyziałej uliczki na osiedlową obwodniczkę. Ujechałam z 70m
i nagle przede mną korek. Z lekka mnie przytkało z wrażenia, ale chcąc
zobaczyć co się dzieje zjechałam na lewy pas ruchu i oniemiałam - to nie
korek komunikacyjny, tylko nagle wszyscy zamarzyli o wizycie na myjni
samochodowej i to do niej stała ta kolejka.
Cała w skowronkach wyminęłam czyścioszków, postałam na skrzyżowaniu
pod czerwonym światłem,  na zielone ruszyłam. I gdy byłam w połowie
jezdni jakiś patafian przeleciał mi przez skrzyżowanie na swoim czerwonym
świetle - ja na hamulec i na klakson, patafian nawet nie drgnął, ale zauważyłam,
że był wielce zajęty rozmową przez komórkę.
W ten sposób zginął 19-letni syn mojej koleżanki kilka lat temu.
Uważam, że każdy, kto prowadzi samochód powinien być zajęty tylko tym co
aktualnie robi, czyli prowadzeniem samochodu, zwłaszcza w ruchu miejskim,
który w Warszawie naprawdę mały nie jest.
Nie rozumiem tych, którzy rozmawiają w czasie jazdy przez komórkę - czy
naprawdę bez tego trzaskania dziobem nie można wytrzymać?
Z komórką jest ta wygoda, że wiemy kto do nas telefonował- gdy gdzieś staniemy
to zajrzymy do ostatnich połączeń i oddzwonimy.
Kilka miesięcy temu obrugałam jakąś młodą damę, bo zablokowała wyjazd
z parkingu - zatrzymała się na samym środku wyjazdu, bo musiała porozmawiać.
Nie  wyrobiłam, wysiadłam z samochodu, popukałam  babce w szybę i bez
ogródek powiedziałam jej co o niej myślę. Ojej, nie wiedziałam, że blokuję ten
wyjazd, tłumaczyła się idiotycznie.
Poza tym - wszystko w porządku, idę zrobić torcik dla mego ślubnego. Jest dziś
jubilatem i solenizantem zarazem.

sobota, 1 lutego 2014

Mamy Rok Drewnianego Konia

31 stycznia rozpoczął się chiński Nowy Rok .
Jest on rokiem Drewnianego Konia.
Wg chińskiego  horoskopu rok Drewnianego Konia sprzyja wszelkim inicjatywom
i ludziom przedsiębiorczym.
To rok dobry dla biznesów, ale nie dla miłości.
Lepiej nie planować w tym roku ślubu, nie oczekiwać, że nowo poznana osoba
będzie naszym partnerem w  miłości do kresu naszych dni. Nawet najbardziej
namiętny romans nie przerodzi się w stały związek, a nawet drobna zdrada
morze uruchomić lawinę nieszczęść.
Rodziców czekają duże kłopoty z dziećmi- będą  się one buntować, sprawiać
spore kłopoty wychowawcze.

Rok Drewnianego  Konia sprzyja natomiast podróżom, nawet tym szaleńczym-
jak podróż dookoła świata bez pełnego pieniędzy portfela.
A ludzie spotkani w drodze mogą się stać naszymi wiernymi przyjaciółmi na
całe życie.

Większości znaków chińskiego zodiaku  dopisze w tym roku zdrowie, co
pozwoli im na przezwyciężanie trudności.
Niemniej dobrze jest nosić ze sobą talizman - figurkę konia.
Może to być breloczek albo broszka lub  charms przy bransoletce.

Ten nowy rok Konia zwiastuje dla świata przezwyciężenie kryzysu finansowego.
Niestety nie zakończy to wcale dotychczas prowadzonych wojen- mogą również
wybuchnąć nowe konflikty, spowodowane głównie nierozwagą przywódców i
wyplątywanie się z kłopotów będzie trwało do połowy 2015 roku.
Od strony natury nie powinniśmy spodziewać się złośliwości - nie powinny nas
nawiedzać wielkie powodzie, trzęsienia  ziemi itp.

A więc pomyślnego roku Drewnianego Konia wszystkim życzę.