drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 23 stycznia 2014

Mix pesymistyczny

Doszłam do smętnego wniosku, że nic mi się nie podoba. Oczywiście pierwsze
miejsce na liście zajmuje pogoda. Co mi z tego, że dziś nawet świeciło słońce,
skoro -14 stopni na termometrze. A każdy wypad do sklepu to marznięcie po
drodze i umieranie z gorąca w środku. Zima jest  paskudztwem, od początku do
końca.
Na ulice Warszawy wkraczają od dziś piecyki koksiaki. Ciekawe ile z nich
zginie - wszak to sprzęt w sam raz dla złomiarzy.

W sobotę siła zastępcza przyszła posprzątać mi mieszkanie. Następny dzień
spędziłam  na poprawieniu po niej. Podeszłam do sprawy dość filozoficznie -
łatwiej poprawić niż wszystko robić  samej. Mam tylko zgryz, bo nie zauważyłam
niedoróbek "na bieżąco" i za 2 tygodnie będę musiała jej o tym powiedzieć.
Wiem, że była u mnie pierwszy raz, no ale gdyby jej to zajęło więcej czasu to
bym dopłaciła przecież, a niechby było porządnie zrobione.

Przeczytałam skład naszej ekipy narodowej na  Olimpiadę w Soczi - zupełnie nie mogę
pojąć po jaki gwint wysyłają męską drużynę biatlonistów. Chłopaki  niestety nie biegają
szybko i  bardzo rzadko celnie strzelają, więc jest pewne, że nie zajmą nawet
punktowanego miejsca. Typowa strata czasu i pieniędzy. Podobnie jest z narciarzami
konkurencji alpejskich - ich osiągnięcia oscylują w okolicy zera.
I tak ogólnie jakoś mi ta Soczi nie leży.Pomijam już, że latem też mi się tam nie
podobało.

Zrobiłam naszyjnik i......też mi się nie podoba. Nawet nie chce mi się go  "obfocić".
Chyba na jakiś czas zawieszę koralikowanie. Muszę zrobić sobie kilka dekupażowych
drobiazgów, może lepiej mi to pójdzie niż koraliki, ale to nic pewnego.

Padła mi orchidea - rosnąca. A  anturium jakoś dzielnie wytrzymuje ze mną w jednym
pokoju. "Chodzą" za mną jakieś sukulenty - jeśli ta orchidea nie wypuści nowych
kwiatów to zamienię ją na sukulenty- one  z pewnością ze mną wytrzymają.

Dostałam propozycję (wg tych co to proponują jest ona nie do odrzucenia) napisania
jakiegoś opowiadania  typu romansowego  i...........z gracją ją daleko odrzuciłam.

Dziś ze zdziwieniem wyczytałam, że nie jestem jedyną osobą podejrzewającą, że
Wszechświat, nasza  planeta i my- jesteśmy uczestnikami bardzo rozbudowanej gry
komputerowej. Pozostaje pytanie kto to zaprogramował, czy jesteśmy pierwszą wersją
 tej gry czy też kolejną? A może Pierwszy programista już nie istnieje  a my jesteśmy
tworami kogoś, kto był szalonym programistą w poprzedniej wersji gry?
Podoba mi się stwierdzenie Raya Kurzweila (amerykański wynalazca,  myśliciel i pisarz):
 "Możliwe, że nasz Wszechświat to eksperyment młodzieńca z innego Kosmosu zrobiony
na szkolny konkurs. Czytając wiadomości w gazecie, można czasem odnieść wrażenie,
że niedorosła inteligencja która go zaprojektowała, nie dostała za to zbyt wysokiej oceny".

Chyba muszę kupić książkę "Ewangelia Tomasza. Komentarze Osho".  Drugą będzie
"Symbole Inków, Majów i Azteków"  Heike Owusu.

Miłego dla Was;)