drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 19 sierpnia 2015

Mix

Nareszcie jest pogoda w sam raz dla mnie! Słońce świeci, wiaterek 
wieje a temperatura  sympatyczna i przyjazna.
Mam wielce mordercze zakusy względem NFZ i Min. Zdrowia za ich
super genialny pomysł wprowadzenia wymogu posiadania skierowania 
na wizytę do okulisty lub dermatologa. 
Zdaniem tych niedorobionych umysłowo pomysłodawców ten krok
miał zmniejszyć kolejki do specjalistów.
I zmniejszyły się, za to nagle zrobiły się kolejki do okulistów którzy
przyjmują odpłatnie. 
Ostatnio miałam jakąś infekcję oka, poszłam do "pierwszego kontaktu" 
po skierowanie , a p. doktor uznała, że wizyta u okulisty jest zbędna 
i zapisała mi kropelki. 
To było tydzień temu, a wczoraj dostałam w oku pięknego, krwawego 
wylewu, więc zaraz idę do okulisty- prywatnie. 
O ile kiedyś do prywatnego okulisty można było się dostać "z marszu", 
to tym razem wczoraj już się nie załapałam na wizytę.

                                         ***** 

Żal mi niezmiernie wszystkich uchodzców, rozumiem ich trudną
sytuację życiową, ale wciąż powraca mi na myśl pewna książka,
napisana 40 lat temu przez Jeana Raspail'a  "Obóz Świętych".
Zaskakuje mnie jej niebywała aktualność i wynikająca  z niej
konkluzja - Europa nie mogąca sobie poradzić z sytuacją napływu
uchodzców - umiera.
Jak na razie to rosną mury na różnych granicach, teraz przeciwko
tym  spoza Europy, ale to już krok od tego, by zaczęto się bardzo
intensywnie  zastanawiać czy aby wszyscy obywatele tego
kontynentu są godni tego, by być razem, bez granic, z możliwością
swobodnego przepływu pomiędzy państwami.

A tym, którzy choć trochę interesują się zdrowiem swoich i swych
bliskich, polecam  książkę naturopaty p. Jerzego Zięby  "UkryteTerapie.
Czego  ci lekarz nie powie".
Nie jest to podręcznik medycyny, ani nie służy do diagnostyki ale
jest zbiorem informacji o różnych metodach leczenia, które u nas
często są nieznane. Autor jest dyplomowanym naturoterapeutą.
To nie jest zbiór teorii spiskowych ale zbiór informacji z różnych 
czasopism medycznych i prac naukowych, których "zwykły" 
śmiertelnik nie czyta. Śmiertelnik zwany lekarzem też najczęściej nie.
Lektura ta pomoże nam zastanowić się czy aby naprawdę jesteśmy
dobrze leczeni i pomoże zorientować się o czym porozmawiać z lekarzem
w trakcie wizyty lekarskiej. Ja to mam zamiar kupić tę książkę swemu
lekarzowi rodzinnemu - facet ma "otwartą głowę" , więc dobrze
wykorzysta jej zawartość. Bo to pozycja dla wszystkich -i lekarzy i
pacjentów. 

                                        ***** 
Właśnie wróciłam  od okulistki - za wizytę zapłaciłam cenę o 30%
niższą od regularnej, z  uwagi na status emerycki. Te 30% kwoty
pokrywa im NFZ. Wg mnie powinno być odwrotnie.
No cóż, starość nie radość, choć podobno i młodość nie wesele.
Dostałam kropelki z rutyną, rutinoscorbinę do łykania i wiadomość, że
w tym nie zalanym krwią oku będę miała za kilka lat zaćmę. 
Gdy   zapytałam się, czy mam już rejestrować się do szpitala, pani
z uśmiechem odrzekła : "eee, to taki stan, że nim się rozwinie to
może już nie będzie potrzebna operacja". No cóż, nic dodać, nic ująć.
Z zaleceń ogólnych mam: nie wychodzić z domu w upały, nie schylać
się, nie dzwigać i nie denerwować.
Naprawdę nie wychodziłam w upały, nie dzwigałam bo mam  wózek na
zakupy, a tylko zdenerwowałam się  przedwczoraj piekielnie.
Pozostaje mi tylko dostojnie leżeć lub siedzieć. Poezja życia, no nie?

Ale był też zabawny moment w tej przychodni -podeszłam do recepcji,
podaję swoje imię i nazwisko, pani patrzy w monitor kompa, potem na
mnie i wreszcie pyta: a ile właściwie ma pani lat? Wyciągam więc
dowodzik osobisty i pcham kobiecie przed oczy. Poczytała i mówi:
wyraznie ma pani sobowtóra, bo jest pacjentka o tym samym imieniu 
i nazwisku, no ale ona ma 18 lat! 
Mąż mój stoi obok, więc go szturcham i mówię: "no to ładnie, ładnie".
Pani recepcjonistka też się na niego patrzy i mówi :" i co pan na to?".
Zapłaciłam, idziemy poczekać pod gabinetem i nagle mam olśnienie-
Mój "sobowtór" to najwyrazniej albo pózna córka albo wnuczka
stryjecznego brata mego męża. Bo nikt inny w tym mieście nie ma 
tego nazwiska. Bo nie sadzę, by stryjeczny brat mego męża zgłupiał
doszczętnie i ożenił się z osiemnastką.
Trochę mnie to rozbawiło, że czasem trzeba wybrać się prywatnie do
okulisty, by dowiedzieć się czegoś o  rodzinie.




                                         ******  
Wszystkich, którzy nie boją się myśleć samodzielnie i  trzezwo  
zapraszam  do wizyty   na tym blogu