drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Bałagan mam ......

.....pod sufitem, a więc tu też będzie bałagan, czyli "nic specjalnego".
Kiedyś już o tym pisałam- mam mały dylemat.
Moja sąsiadka z vis a vis, nabyła kilka lat temu pieska-śliczną sunię, rasową west
higland white terier.
Takie  białe futerko, którego uroda polega głównie na właściwym ostrzyżeniu.
Piesek był prezentem dla dziecka - chłopca będącego typowym przedstawicielem
rasy ADHD.
Gdy patrzę na właścicielkę tej suni, o  imieniu Sonia, zaczynam wierzyć, że  te
objawy u chłopca ,  są  uwarunkowane genetycznie.
Sunia od samego początku siedzi całymi dniami sama w domu.
Na spacer, góra 15-minutowy jest wyprowadzana 3 razy dziennie. Dłużej trwający
spacer jest tylko wtedy, gdy pańcia  w podskokach idzie do sklepu- wtedy piesula
siedzi uwiązana  do drzewa w okolicy sklepu.
W niedługi czas po pojawieniu się tej suni, rozmawiałam z panią sąsiadką.
Narzekała,że właściwie kupno psa było głupim pomysłem, bo tylko ona chodzi  na
spacery z psem, bo dziecko (10 lub 11 lat) jest jeszcze za małe.
A mąż jest bardzo zajęty.
Od tamtego czasu minęło już ponad 5 lat i dziecko nadal jest za małe (wzrost180 cm,
wiek 15 lub 16 lat). A pan mąż gdzieś wyparował. Od 2 lat ani razu go nie widziałam.
Kiedyś był widoczny codziennie.
Już drugi rok z rzędu pani sąsiadka zostawia piesunię w domu SAMĄ i wyjeżdża
wraz z synem na wakacje a tu 3 razy na dobę przychodzi jakaś jej znajoma, która
wyprowadza sunię na krótki spacer i zapewne daje jej jedzenie i wodę.
I tak się zastanawiam, czy ta pani sąsiadka  ma dobrze w głowie czy to tylko ja jestem
taka kompletna wariatka, która  brała psa ze sobą wszędzie, nawet jadąc poza granice
Polski.
Żal mi tej psiny, to raz, dwa- po co ktoś kupuje psa, skoro nigdy się z nim nie bawi,
nie chodzi na długie spacery a zostawia psa samopas?
Chyba mam  jakieś niedobory umysłowe bo nijak nie mogę takich ludzi zrozumieć.
                                                                   ****
Zebrało mi się na eksperymenty, czyli nowe pomysły na wykorzystanie zakupionych
kiedyś koralików- rureczek, czyli bugli. A oto efekty:
To ciąg dalszy bugli, tym razem w postaci bransoletki. Jest leciutka jak piórko.
Ale to była łatwizna i zajęło mi niewiele czasu, a poza tym okazało się, że mam
jeszcze i  w innym kolorze bugle, więc:
uplotłam taki oto naszyjnik.
Poza tym oprawiłam tymi buglami i koralikami krzyształki Svarovskiego i....
w ten sposób powstały kolczyki.
A gdy grzebałam w pudełku z półfabrykatami szukając bigli do
kolczyków, odkryłam, że zajmują mi miejsce tzw. łączniki, więc zrobiłam
 tym razem dla siebie.....

...bransoletką , oraz nieco śmieszny naszyjnik:


Zdjęcia mi wyszły mocno nieszczególne,bo "leciałam" na niemal rozładowanej
baterii.
Najśmieszniejsze, że gdy już zrobiłam obie  rzeczy, "odkryłam", że łączniki
z bransoletki różnią się nieco wzorem od tych  z wisiorka.
No ale to dla mnie, a poza tym musiałby ktoś się  bardzo dokładnie przyglądać.
W naturze wygląda to wszystko o niebo lepiej, niemal jak srebro.
                                                               *****
Czytam książkę "Ciekawość zakazana". Zbiór artykułów i fragmentów prac
dot. badań paleoarcheologicznych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat.
Z przyjemnością doczytałam się, że w Ośrodku Badawczym SETI jest już
działająca sekcja Paleo-SETI. A to, że istniała cywilizacja "przedstarożytna"
na bardzo wysokim poziomie to nie są wymysły pana Danikena ani żadna
mrzonka.
                                                              *****
Oglądałam transmisję z  Olimpiady, jak to Rafał Majka zdobywał medal-
nieważne, że "tylko brązowy". Przedtem nigdy nie mieliśmy medalu w tej
dyscyplinie sportu.
Końcówka etapu (254km, w upale, góra, dół) była niezwykle dramatyczna
i mogło się wszystko dla Majki skończyć nieciekawie, tak jak dla kilku
innych kolarzy.
Myślałam, że padnę na serce, gdy nagle kamera pokazała dwóch leżących
na szosie kolarzy- tych, z którymi Majka gnał do mety.
Po długich 2 minutach wyjaśniło się,  że Majka  jakimś cudem ominął
tych, którzy się wywrócili i oczywiście już nie ukończyli wyścigu.
Doścignęli Go co prawda potem  Holender i Belg, ale udało mu się zdobyć
ten pierwszy dla naszego kolarstwa medal olimpijski.
No cóż- taka jestem- kolczyków nie noszę a je robię;))
Na rowerze nie jeżdżę a kolarstwo oglądam.;))