drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 14 września 2017

Filozoficzne rozważania.....

.....czyli życie jest jak puzzle.
Tyle tylko, że czasami jest niczym zle, lub niestarannie wycięte puzzle i ciężko je
ułożyć.
Ale nigdzie nie jest powiedziane, że zawsze trafimy na dobrze wykonany komplet
kartoników do układania.
Właśnie trafiłam na  takie  wybrakowane pudełko - zmienił mi się nieco termin
wyjazdu.
Niby nic, a przesunięcie terminu wywołało burzę w szklance wody mego ślubnego,
czyli musiałam wysłuchać o milion słów za wiele, choć ta zmiana terminu nie ma
ze mną nic wspólnego.
Zwłoka jest wywołana urlopem jakiejś urzędniczki, która nie ma zastępstwa i
jeden ze świstków nadal nie jest zarejestrowany, tam, nie u nas.
                                                           *****
Dziś maklerka przysłała pierwszą z osób, które zajmują się wynajmem lub
sprzedażą mieszkań. Na jutro już się zapowiedziała następna.
I, tylko się nie śmiejcie, dopiero teraz dotarło do mnie, że raczej szybko, a tak
naprawdę wcale, tu nie wrócimy.
Pomyślałam, że szkoda, że nie mogę się tam teleportować razem z całym
mieszkaniem. Byłoby to prostsze i mniej absorbujące.
Co prawda istniałoby niebezpieczeństwo, że w trakcie teleportacji komuś
mogłyby puścić nerwy i zestrzeliłby nasze M3 wraz z  zawartością.
                                                          *****
Nadal zajmuję się sortowaniem typu "wziąć czy się tego pozbyć", zostawić
czy może wymienić na nowszy model? Biorąc pod uwagę fakt, że dochody
będziemy mieć krajowe, a wydatki w walucie, to rozsądek podpowiada, by
sporo rzeczy  nowych kupić przed wyjazdem. Ale ilekroć podpytuję córę to
zawsze słyszę, że "przecież nie jedziesz do dziczy, tu kupisz". No jasne, do
dziczy nie, ale do strefy euro.
To kolejna zle przycięta układanka.
                                                           *****
Dwa tygodnie temu jedna z moich koleżanek wraz z córką, zięciem i wnuczką,
pomimo padającego co chwilę deszczu postanowili pójść do lasu, bo mała nigdy
nie była w prawdziwym lesie- tam gdzie mieszkają są tylko lasy prywatne i
wstęp do nich jest wzbroniony.
Nie pętali się po żadnych chaszczach, grzybów nie zbierali, tylko wędrowali
szeroką, leśną ścieżką.
Następnego dnia wyjechali do swego wielce cywilizowanego kraju. Wczoraj
koleżanka  dzwoni do mnie zaczynając od  słów: słuchaj, mamy kłopot- po
przyjezdzie ja znalazłam u siebie z boku kolana przyssanego kleszcza, a
drugiego jej córka znalazła przyssanego do skóry we włosach małej.
Moja koleżanka dostała od razu sporą dawkę antybiotyku, bo dookoła tego
ugryzienia już był odczyn zapalny, a ona czuła się jakby miała początki grypy,
małej na razie nie podano antybiotyku, bo w tamtym kraju nie dają dzieciom
antybiotyków "bez powodu". Za 6 tygodni przebadają małej krew w kierunku
boreliozy i dopiero wtedy, w razie potrzeby podadzą antybiotyk.
Co zabawniejsze koleżanka była w tym lesie w spodniach i tenisówkach.
Mój ślubny zapowiedział mi, że mam się wyzbyć planów "wyskoczenia do
lasu" na grzyby.
                                                           *****
"No i to na tyle"  - jak mawiał klasyk gatunku zwanego satyrą.