drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 26 marca 2024

****



 

 

Domyślacie  się  zapewne z jakiej  to okazji owe zwierzaczki, zapewne  rozczarowane faktem, że dostały jajka a nie  sałatę.

Dziś, zamiast jak inni myśleć o tym,  co  smacznego i  wysokokalorycznego podać na świąteczny stół  byłam u pań  dentystek  na torturach.  Nie powiem, że zajęło mi to wiele czasu bo byłoby to kłamstwem.

Cała  wyprawa wraz  z dojazdem do kliniki  i powrotem do  domu zajęła mi raptem półtorej  godziny. Czterdzieści  minut spędziłam na fotelu i pomimo  znieczulenia  miałam  ochotę  wyskoczyć oknem. Oczywiście  wyszłam stamtąd obolała  i opuchnięta z obiema zdrętwiałymi szczękami. To  był zabieg w ramach leczenia paradentozy , czyli usuwanie kamienia spod dziąseł. Bo jak się  dowiedziałam usuwanie  kamienia nazębnego ultradźwiękami  ( a tak  mi to robili  przez ostatnie kilka lat w kraju nad  Wisłą) daje  dobry rezultat tylko na tej powierzchni  zębów, która jest ponad  dziąsłem,  a "korzenie" zębów pozostają nadal  z kamieniem.  No więc  jak amen  w pacierzu  mam przed  sobą odchudzające święta bo póki co to stosunkowo bezboleśnie mogę  tylko przyjmować płyny no i  oczywiście  nie  gorące ani nie  za chłodne. I każde, nawet  lekkie zetknięcie  się moich  szczęk  powoduje ból. No i będę na Pyralginie 500. Coś mnie te środki p. bólowe prześladują - dopiero co niemal już odstawiłam kropelki na  nerwobóle po półpaścu a tu już następne   p.bólowce  "w robocie".

Najmniej  martwi  mnie fakt, że mam ograniczone możliwości jedzenia - marzę  tylko by mnie  to draństwo przestało boleć.  A następną wizytę mam wyznaczoną pod koniec  sierpnia.  

A wraz z powyżej widocznymi  króliczko - zajączkami   życzę  Wszystkim

                                                         Wesołych     Świąt   !!!!

                            

niedziela, 24 marca 2024

Nieco smętnie ......

                          ......... jest  dzisiaj. Za oknem wg termometru jest +6, ale - temperatura odczuwalna to tylko +3 stopnie, do tego pada deszcz, a wg  przewidywań meteo może nawet ów deszcz być wymieszany  ze śniegiem. Na razie to tylko deszcz.

Zaraz  się zakopię pod kocem - mam do czytania książkę  napisaną przez Roberta  Gravesa "Wyspy Szaleństwa". To powieść  historyczna opisująca początek ekspansji  Hiszpanów na nie zbadanych wówczas obszarach Oceanu Spokojnego. Były to czasy gdy Hiszpania rywalizowała z Anglią o dominację na morzach świata. 

Owe  Wyspy Szaleństwa  to znane  dziś  Wyspy Salomona. Wyobraźcie sobie, że Robert Graves  urodził  się w 1895 roku, zmarł 92 lata  później, czyli w 1987 roku. W swym  długim życiu napisał aż 120 książek, w latach 1926- 27 był wykładowcą na Uniwersytecie  w Kairze, a w latach 1961- 66 był profesorem  uniwersyteckim w Oksfordzie. Brał czynny udział w I wojnie światowej i został ciężko ranny w bitwie nad Sommą. Z tego co pamiętam (a mam już niestety lekką  sklerozę), w Polsce ukazały  się takie  jego powieści: Ja, Klaudiusz, Klaudiusz i Messalina, Król Jezus, Żona pana Miltona, Córka  Homera, Wyspy Szaleństwa, Belizariusz, Wszystkiemu do widzenia (powieść autobiograficzna), Herkules z mojej załogi. I chyba kolejne  wydanie  tej powieści ma tytuł Wyprawa po złote runo.   

Lubię pisarstwo Gravesa - przeczytałam już dość  dawno   jego powieść  autobiograficzną,  obie powieści o Klaudiuszu, oraz  Żona pana Miltona, a teraz zabiorę  się za  "Wyspy Szaleństwa". I jak zawsze, gdy czytam o tych dawnych wyprawach morskich będę się zastanawiać, czy słowo "człowiek" to synonim dumy i mądrości  czy  może tylko durności i  zadufania.

Miłego nadchodzącego tygodnia Wszystkim  życzę.




czwartek, 21 marca 2024

A jednak.......

 .......... choć wcale  a  wcale  nie  wierzyłam w pozytywne  działanie  kropelek  zapisanych  mi przez panią  doktor ( a ta pani doktor  to ma nawet tytuł naukowy doktora nauk medycznych) , to te  "kropelki p. bólowe" nie tylko uśmierzały  doraźnie  ból ale i leczyły stan  zapalny - wszak mają  w swoim  składzie  składnik o  działaniu p. zapalnym,  chociaż nie jest to antybiotyk.  Co prawda  mam wpisane w kartę, że źle  reaguję na  sulfatiazol i biseptol, ale jakoś te kropelki przeżyłam bez niepożądanych reakcji. Może  właśnie   dlatego, że wielce przezornie   nie brałam  od razu całej  dawki tylko  "stopniowałam". Jestem już drugi dzień na  "chodzie" bez kropelek.

Pogoda u  mnie tak zwanie wykańczająca - przedwczoraj za oknem  były raptem + 4 stopnie, nawet było słonecznie,  ale odczuwalna temp. to było ...-1. Wczoraj za to  było + 16 stopni i nawet  było mi za gorąco w lekkiej kurtce  gdy wybrałam  się na  zakupy- no cóż, nie mam w domu zapasów na  wypadek wojny, więc głód mnie wyrzucił z  domu do sklepu. 

Drzewa, te na "mojej ulicy" nawet nie  śmią marzyć o liściach,  ale  dęby burgundzkie już zrzuciły  swe uschnięte liście, a to znak, że jednak idzie  wiosna. Bo to takie  dziwne  drzewa, które  gubią  swe liście  dopiero wtedy gdy "wiosna jest tuż  za rogiem". A dziś  rano  bardzo ładnie  lał deszcz, teraz snują  się brzydkie ołowiane  chmury, ale podobno dziś  już padać nie będzie. Nie mam nawet bladego pojęcia jak ci berlińscy meteorolodzy to robią,  ale ich prognozy godzinowe sprawdzają  się z reguły  niemal w 100%.

A tu "corpus  delicti" - tak wyglądają drzewa na mojej ulicy - istna  rewia  patyków.


Z lepszych  widoków to kwitną  forsycje i niektóre drzewa owocowe, np.  "nasza podwórkowa  śliwka'. Ale  zdjęcia nie robię, bo podwórko wygląda teraz  okropnie - wszak trwają prace budowlane w oficynie. Ocieplają oficynę i dobudowują jeszcze  jedno piętro. Na  szczęście  mało mi to dokucza, bo  tak się to szczęśliwie  składa, że to po drugiej  stronie  mego mieszkania. Mnie ich prace budowlane zupełnie  nie przeszkadzają. Panowie  zaczynają pracę o 7,00 rano, kończą o 15,00. Z "atrakcji budowlanych" to  czasami obserwuję szalenie duuuży dźwig budowlany, który stoi na bocznej ulicy i ponad dachami kilku 5-piętrowych budynków przenosi różne materiały budowlane. I zawsze podziwiam precyzję z jaką pan operuje tym ustrojstwem siedząc tam wysoko, w kabinie dźwigu. A tak nawiasem to weźcie poprawkę na fakt, że tu są b. wysokie budynki, bo mieszkania mają minimum 3,5 m wysokości, a nie jak polskie domy z "wielkiej płyty", w których najwyższe mieszkania to miały raptem  2,65 m wysokości.

Z rzeczy  śmiesznych- zmieniłam sobie  zdjęcie  na koncie FB (tam jestem pod  własnym imieniem i nazwiskiem). Wstawiłam  zdjęcie portretu, który namalowała pani Joanna  Rodowicz. Bo, jak  mi podpowiedziała  córka, to ci co mnie  osobiście znają od początku mego blogowania zawsze mnie widzieli tylko i wyłącznie w okularach, a ja wszak teraz, po operacji okulistycznej ( zrobionej w 2021r) już nie  chodzę od świtu do nocy w okularach  i   sporo czasu zabrało mojej własnej  córce  przyzwyczajenie  się do widoku mojej facjaty bez okularów. Wszak od najwcześniejszych swych dni życia  widywała mnie od  rana do nocy właśnie w okularach. Czytam też  bez tego wspomagania. Ale gdyby  nie ta dziwna "awaria FB" to pewnie nadal bym "brylowała" na poprzednim bardzo już nieaktualnym  zdjęciu z Helu. 

Dziś jakoś  do mnie  dotarło, że w październiku tego  roku stuknie  mi już  siedem  lat odkąd mieszkam w Berlinie. A ja, zapewne  z powodu  sklerozy, mam  wciąż  wrażenie, że dopiero co tu  przyjechałam. Siedem lat temu  w lutym podjęliśmy decyzję o przeprowadzce i następne  miesiące "żyliśmy pod kątem przeprowadzki" z  miasta i kraju, w którym się urodziliśmy. I wiecie co? nadal mi tu dobrze, chociaż  trzeba sobie powiedzieć prawdę - Niemcy trzydzieści lat temu a  dziś to dwa różne kraje- zwłaszcza pod  względem ekonomicznym.

Miłego tygodnia - wszystkim życzę!!!!!


poniedziałek, 4 marca 2024

Przepraszam, że ......

                          ....nie odpowiedziałam na komentarze.  To nie   z powodu  mojego  chamstwa, a  z powodu, że siedzenie przy kompie mi nie służy.

Miałam ostatnie dwie  doby z głowy -  wyobraźcie  sobie, że  śpicie, w  czasie  snu  nieświadomie  zmieniacie  pozycję i .....w tym momencie przeszywa  Was ostry ból różnych mięśni - zupełnie  jakby Was  ktoś zaatakował ostrym  nożem.  To jest właśnie taka moja rozrywka, tyle , że to nie mięśnie  mnie bolą, ale zaatakowane półpaścem nerwy tak reagują   gdy których  mięsień  się "napnie"..  I nic na  to nie poradzę,  mogę tylko paść  się kropelkami p. bólowymi o upajającej nazwie NOVASULFON AbZ.   Pomagają.  Biorę 4 razy dziennie po 20 kropli.   I niestety, jak wyczytałam na mądrej stronie  medycznej - te nerwobóle będą się powtarzać. Poza kropelkami trzeba się "ciepło trzymać", czyli termofor to mój nowy przyjaciel. Wierniejszy niż nie jeden facet,  choć nie  da się ukryć, że  stygnie po jakimś  czasie.

Miłego nowego tygodnia  Wszystkim!!!!!

czwartek, 29 lutego 2024

Podobno ........

      ........................dziś i jutro jest strajk  pracowników  metra w Berlinie. Piszę podobno,  bo nie mam zamiaru by "przedreptać się" do stacji metra by to sprawdzić. Na razie to mam jakieś zacięcia z dostępem do internetu - wygląda to jakby internet miał.......czkawkę.

Poza tym jakoś wielce głupawo ucieszyłam się, że mi lepiej - niestety okazuje  się, że "lepiej" to nic  nie mówić. Co prawda  przeszło mi swędzenie, ale ból się zmienił - boli mnie  teraz przy niemal każdym ruchu całe prawe biodro i z przodu i z tyłu, więc się przeprosiłam z kropelkami przeciwbólowymi. Na razie wzięłam 1 dawkę,  w razie czego mogę jeszcze  wziąć dziś  trzy takie  same dawki. Przy następnej to pewnie wrócę do pozycji horyzontalnej - no cóż ...życie nie jest romansem jak mówią mądrzy ludzie.

No więc nadal lenię  się i leżę i czytam różności. Np. o tym, że w maju 2022 roku firma Subsea Professional  Marina  Servis w trakcie  swych podwodnych prac napotkała niezidentyfikowany wrak statku. A jest to firma która  dysponuje  bardzo nowoczesnym sprzętem, w tym echosondami wielowiązkowymi oraz bardzo czułymi kamerami głębinowymi podjęto więc szczegółowe badania tego nieznanego wraku. 

Ponieważ ocalały w stanie nienaruszonym kluczowe elementy konstrukcyjne  statku i jego dwie  kotwice, zorientowano  się, że jest to wrak statku  SS Nemesis, który w 1904 roku wypłynął z Newcastle do Melbourne z ładunkiem  węgla i 32 osobami na  swym pokładzie. Gdy był w pobliżu wybrzeży Nowej Południowej Walii parowiec  zniknął podczas burzy i nigdy go nie odnaleziono. I przeleżał na dnie 120 lat na głębokości 160 metrów, zaledwie 28 km od wybrzeży Wollongong w Nowej Południowej Walii.

Mam nawet całkiem dobrą pogodę, na termometrze +10 stopni, odczuwalne ponoć 7 i cały czas świeci słońce. Jutro też ma być słonecznie i chwilami nawet +13 stopni. Pożyjemy - zobaczymy.

Miłego dla Was!



sobota, 24 lutego 2024

Jestem Wam winna pewne......

  ............ wyjaśnienie, czemu się lenię i nie piszę. Pominę milczeniem  fakt, że nic a nic ciekawego się u mnie  nie  dzieje, dzień podobny jeden do drugiego, pogoda też dość jednakowa. Ale  dziś to nawet  słońce świeci i jest +11 stopni na termometrze, ale odczuwalna temp. to tylko 9 stopni pana C. Trochę to dziwna temperatura jak na miesiąc zwany lutym.

 

Nie piszę bo znów mam kolejny rzut ......półpaśca. Głównie przez to żem stara a do tego mam "roztrajdolony" układ  autoimmunologiczny, czyli choruję na bardzo wierną chorobę  zwaną Hashimoto,  która nie opuści  mnie  aż do końca  mego życia. Będę umierała w  jej towarzystwie.





A wracając do meritum - półpasiec  jest wywołany wirusem VZV, który powoduje ospę wietrzną, na którą przeważnie  chorują   dzieci. To nieco wredny  wirus, bo on nigdy nie zostaje  wyeliminowany z naszego organizmu, tylko pozostaje  w stanie  uśpienia w komórkach nerwowych.  W chwilach znacznego spadku odporności , lub posiadania  różnych  "chorób towarzyszących" wirus uaktywnia  się i następuje jego rozwój.

Pierwszy objaw to ból w obszarze ciała unerwionym przez nerw czuciowy, do tego może wystąpić : złe  samopoczucie, ból głowy, podwyższona temperatura. Po kilku dniach pojawia  się bardzo swędząca wysypka, identyczna  jak w  wietrznej ospie - wpierw  czerwone plamki, które zamieniają  się w grudki i pęcherzyki wypełnione surowiczą treścią, które pękają, pozostawiając bolesne nadżerki i owrzodzenia. Najczęściej ta wysypka  występuje  na tułowiu, bo wirus zajmuje nerwy  wychodzące z odcinka piersiowego kręgosłupa.  Jej cecha  charakterystyczna jest to, że  zawsze występuje  tylko po jednej  stronie  ciała. 

Półpasiec  występuje  w kilku postaciach-  ocznej, w której wysypka występuje wokół oczodołu, na powiekach, a nawet na rogówce oka, co może grozić utratą wzroku. Na szczęście taka odmiana półpaśca występuje  tylko w 10- 25 % przypadków. Istnieje  też półpasiec uszny, w wyniku którego może nastąpić porażenie nerwu twarzowego.  I tu mała uwaga- wiele osób myli wysypkę spowodowaną półpaścem z.....opryszczką, nie  zdając  sobie  sprawy z faktu, że opryszczka występuje tylko na błonach śluzowych, a nie na skórze.

Zachorowaniu na półpaśca sprzyjają: silny stres, ukończenie 50 roku życia, osłabienie układu odpornościowego, choroby, które towarzyszą pacjentowi od lat (u mnie super wierne  Hashimoto).

U 5% pacjentów półpasiec może niestety nawracać kilka  razy- ja to zawsze wyrabiam wszystkie niemal  dość rzadkie przypadki i u mnie ból i wysypka dotyczy dolnego odcinka kręgosłupa lędźwiowego - bo w grzesznej młodości miałam złamaną kość krzyżową w trakcie nauki jazdy na  nartach.

Leczenie półpaśca to głównie podawanie środków p. bólowych. W drugiej połowie ub. roku miałam nawet szczepienie p. półpaścowi i może dzięki niemu mam dużo mniejszą wysypkę niż w poprzednich nawrotach tego paskudztwa i gdy grzeczniutko leżę w ciepełku (wysypka posmarowana 7% maścią propolisową i zaopatrzona plastrami)  to nawet nie muszę  się truć tymi kropelkami p.bólowymi. Ja  w ogóle  staram się jak najmniej łykać p. bólowców,  żeby się przypadkiem od  nich nie uzależnić.

Miłego weekendu dla Was Wszystkich!!!!

 




środa, 21 lutego 2024

Trochę ......

                .......mnie  nie ma i jeszcze  trochę nie będzie - zeszłam do pozycji  horyzontalnej. Najmilsze   zajęcie -  spanie.

Za oknem wygląda u mnie tak:


a na osłodę mogę  się  wpatrywać w sypialnianą  zieleń, bo  jak widzicie  drzewa  golutkie.

                                                      


No to do poczytania!